Błękitna laguna, hákarl – fermentowany rekin

Elektrownia

Po krótkiej nocy dojeżdżamy do naszej „bazy” u Mileny i Roberta. Bez wielkich ceregieli na totalnym spontanie Robert zabiera nas na zwiedzanie Błękitnej Laguny…Tu w ramach wyjaśnienia „Błękitna Laguna” to bardzo znane i bardzo drogie uzdrowisko geotermalne. Koszt pięciu godzin w „retreat spa” wynosi więcej niż wynajęcie naszego samochodu na 10 dni! Dlatego właśnie nie pomyliłem się pisząc, że jedziemy „zwiedzać” a nie moczyć kupry w spa. Robert pracował na tyłach kurortu i właśnie tam jedziemy. Zobaczymy lagunę od kuchni. Noo dobra nie do końca lagunę, lecz być może coś o wiele ciekawszego. W rzeczy samej mamy wyjątkową okazję i eksplorujemy niedostępne dla turystów instalacje elektrowni geotermalnej. To właśnie stąd płynie do laguny ta krzemionkowa woda, która jeśli wierzyć opowieściom i prospektom reklamowym ma niemalże cudowne właściwości lecznicze.

Hákarl na śniadanie?

Po krótkim zwiedzaniu okolic Błękitnej Laguny wracamy na śniadanie do Mileny i Roberta. Można by pomyśleć, że „śniadanie” to zwykła mało spektakularna rzecz. Nic bardziej mylnego! Zostajemy poczęstowani taaakim rarytasem, że wszystko inne co do tej pory kosztowaliśmy przy tym blednie. Przed naszą wyprawą dookoła wyspy rozmawialiśmy o smakołykach na Islandii. Kilka z nich mieliśmy okazję spróbować, jak chociażby skyr, czyli taki twarożko-serek homogenizowany. W miarę smaczny, ale jak na mój gust sprawia wrażenie trochę za bardzo przetworzonego (homogenizowany, odtłuszczony i co tam jeszcze)… Ale do brzegu. W jednej z rozmów dowiedzieliśmy się, że znanym specjałem na Islandii jest „hákarl”, czyli fermentowany rekin. Skąd taki wynalazek? Nie potrzeba wiele wyobraźni, aby zdać sobie sprawę, że tak bardzo wysunięta na północ wyspa, na której prawie pół roku panuje noc polarna nie ofiaruje wiele pokarmu. Przybyli tutaj wikingowie musieli się więc borykać z brakiem żywności. Dość powszechny jest tutaj rekin polarny. Niestety jego mięso nie nadaje się do spożycia. Świeże mięso rekina zawiera duże ilości mocznika i jest po prostu trujące. Jednak z braku dostępu do innych źródeł białka Islandczycy odkryli sposób, aby zneutralizować truciznę. W zależności od pory roku mięso fermentuje od 6 do 12 tygodni. Dzięki temu procesowi można w je w jeść bez obawy o intoksykację. Jeśli oczywiście uda się komuś to przełknąć. To właśnie miałem na myśli mówiąc o spektakularności tej potrawy. Hakarl ma sapach amoniaku. A tak bez owijania w bawełnę to śmierdzi jak zepsuta ryba i tak też smakuje. Wkładając go do ust naprawdę trudno nam opanować odruch wymiotny. Milena z Robertem są rozbawieni naszymi minami, które są bardzo jednoznaczne. Ja naprawdę nie jestem wybredny, ale na litość boską, jak można zachwycać się czymś takim?

Tutaj mała uwaga, która jest wart dodania. W trakcie poszukiwań w Internecie jak dokładnie wygląda proces przygotowywania tej potrawy, natknąłem się na kilka informacji dotyczącej samej ryby. Okazuje się, że nie tylko obrzydliwy zapach i smak tej potrawy są kontrowersyjne. Angielskojęzyczna wersja Wikipedii podaje, że rekin polarny jest najdłużej żyjącym znanym kręgowcem. Może żyć ok 500lat, lecz zdolność płciową osiąga dopiero w wieku ok 150lat. W związku z tym polowania na tę rybę mogą doprowadzić do jej kompletnej zagłady. Znając te fakty i okropny smak potrawy nie wiem czy warto jej próbować.